Press "Enter" to skip to content

Listopad-Grudzień 2022. Przecinek Przed, Że

Nam się wierszówka zgadzać nie musi!

Miesięcznik. Powstawał na oczach Czytelników

Wstęp

Listopad to piękny miesiąc. Jest jesienny nawet wtedy, gdy cały się jawi pokryty śniegiem. I tu się kłania porządek jawienia (poznawczy) jako antyteza porządku przyczynowo-skutkowego (genetycznego). Miesięcznik “Przecinek Przed, Że” też można czytać z góry na dół, albo jak kiedyś “Świat Młodych” – od końca. Zachęcamy do eksperymentowania. A grudzień? Grudzień też jest w porządku! Grudzień też jest piękny. Dlatego ten numer jest podwójny. Jak ostatni w roku zazwyczaj Tygodnik Powszechny.

Cytat miesiąca

Kiedy jest się szefem orkiestry, trzeba opanować szeroki repertuar.

Spostrzeżenie miesiąca listopada

Renesans – złote wieki alchemii.

Spostrzeżenie miesiąca grudnia

Mimo że… brzmi podobnie (jak bynajmniej do przynajmniej), do-siego nie znaczy dobrego i ustalmy to raz na zawsze (mhm, jasne), nie ma związku z żadną mityczną Dosią. Do siego znaczy dokładnie tyle co: do następnego. Siłą rzeczy mówi się tak na do widzenia z końcem mijającego roku, a nie na dzień dobry roku nowego.Tak więc, a zatem, tak że: do siego roku!

Mimo że…

24 grudnia. Mimo że… w kalendarzu stoi dziś WIGILIA, warto pamiętać, że żadna wigilia nie trwa cały dzień. Wigilia nie jest dniem, lecz wieczorem bezpośrednio rozpoczynającym przeżywanie, obchody, świętowanie kolejnego dnia, święta, wspomnienia. Nie ma więc “wigilii wigilii”. Nie ma bowiem wieczoru rozpoczynającego bezpośrednio kolejny wieczór. Zatem jeśli w kalendarzu jest napisane WIGILIA, jeśli mówi się “dziś jest wigilia”, to znaczy, że tego dnia wieczorem (a nie od rana) zaczynamy świętować “jutrzejsze” święto. Czy nie dowodzą tego na przykład ANDRZEJKI, będące wigilią Andrzeja? Czy nie dowodzą tego różne noce, na przykład ŚWIĘTOJAŃSKA, albo kwintesencja wigilijnej idei: WIELKA-NOC? Czy nie dowodzą tego czynem Żydzi tydzień w tydzień zapalający świece szabatowe już “w piątek wieczorem”?

Dobrych, zdrowych, pogodnych, radosnych, błogosławionych Świąt Bożego Narodzenia życzy Redakcja naszego Przecinka!

PS. A swoją drogą, czy to nie pięknie się składa, że żydowskie święto świateł CHANUKA jest w tym roku obchodzone od 18 do 26 grudnia?

27 grudnia. Mimo że… zalewa nas dziś (27 grudnia) fala powiedzonek typu “święta, święta i po świętach”, a skończyła się wczoraj Chanuka (w tym roku: 18-26 grudnia), więc można by podejrzewać, iż zawołanie jest iście żydowskie, to jednak rzeczywistość jest zgoła inna. Powiedzonko głoszą bowiem najwyraźniej ci, którzy już na 1 stycznia przewidują zakończenie obchodów Bożego Narodzenia.

Informacje z terenu

Brytyjski piosenkarz i influenser (kluczowe to, że transpłciowy) nawraca się na chrześcijaństwo. Tylko po co o tym pisać? Żeby za rok podkulić ogon, gdy przejdzie na hinduizm?

Mundial odbył się w Katarze. Po co o tym pisać? Chyba żeby podkreślić łamanie praw człowieka budującego w tym kraju stadiony. Cóż, Łan Łerd Łan Drim. Mundial skończył się w Katarze zapaleniem zatok.

Na Wenus dzień trwa dłużej niż rok, a od czasu odkrycia Plutona nie zaobserwowano jeszcze jego pełnego obrotu wokół Słońca.

Teodor N., którego w terenie nie było było*, przerwał milczenie – donosi pismo, któremu wierszówka się zgadza. Powiedział, że nic nie powie. Od gadania jest adwokat, ale ten odwrotnie: milczy.

* czas zaprzeszły

Jaśko Dobosz

Myśli Ciela

Nic nie jest takie jak kiedyś. Myśli Pascala były zielone. Dziś są niebieskie. Stare fotografie zbrązowiały i stały się nieczytelne, jak niewyrobioną ręką spisane ikony.

Ze wszystkich trzydziestu jeden ksiąg Tytusa, Romka i A’Tomka dobrych jest pierwsze dziewiętnaście. No nic nie poradzę.

Kącik filozoficzny

Jak wygląda obiektywna rzeczywistość? O ile istnieje. Oczywiście istnieje, ale nie wygląda. Jest zasada niewyglądalności. Jak to się ma do ukochanej tak przez nas fenomenologii, która skupiając się na tym, co wygląda, pragnie dotrzeć do sedna? Ma się. W rzeczy samej.

Kącik wKościele

Żeby mieć swój kącik wKościele, trzeba najpierw zdefiniować czym jest ów Kościół. Jeśli Mistycznym Ciałem Chrystusa, to kącik w nim zawsze się jakiś znajdzie. Jeśli organizacją fary- i saduceuszy, to może być kiepsko. Pomińmy więc to drugie i pomyślmy, że to na mocy sakramentu chrztu świętego w tym Ciele zostaliśmy zanurzeni bardziej niż po uszy, a nie z racji dobrej woli tego sadu- czy tamtego faryzeusza. A cóż to znaczy trwać w tym zanurzeniu? Dodajmy, że w zanurzeniu w kapłaństwie, królowaniu i prorokowaniu TEGOŻ. Otóż oznacza to być “niejako sakramentem dla świata” (tak mówi konstytucja Lumen gentium, czyż nie?). A co to dopiero znaczy, to się w głowie nie mieści, ale między innymi to, żeby “być kęsem, który zatruje ten [świata] organizm” (a to tylko parafraza Dezertera, jakby ktoś pytał).

Kącik miniatur fabularnych

Jest to opowieść o małym Mieczysławku, któremu ksiądz odmówił podania komunii świętej na rękę, bo tak. W sensie: bo nie. W sensie na dłoń (wewnętrzna strona ręki). Mieczysławek sprawdził to w encyklopedii, którą prenumerowali jego rodzice. Otóż ręka trzyma się (nomen omen, ale nie palcami) przedramienia, które z kolei, chwytając się łokcia, trzyma się na ramieniu, które z drugiego końca (bo każde ramię jest jak kij) tkwi w tułowiu. Przy czym należy uważać, żeby nie wyskoczyło z barku.

Książka

Aleksandra Boćkowska, To nie są moje wielbłądy

Boćkowska opowiada o modzie z czasów, kiedy wszystko było wyszarpywane, cudem zdobywane, wystane w kolejkach, wydobyte z leżącego wprost na ziemi stosu zagranicznych ciuchów z bazaru, uszyte lub przerobione własnoręcznie albo u krawca/krawcowej. Pewnie dlatego rozmówcy autorki wspominają z rozrzewnieniem (i pamięcią do detalu, będącą miodem na reporterski słuch): jaskrawożółty prochowiec wypatrzony w pedecie (Joanna Bator), gołębioszarą, skrojoną w prostokąt, zluzowaną w talii sukienkę z ważką (Maria Błahy), dzwony z dżinsowymi kieszeniami uszyte z wełny w jodełkę – obwód nogawki 74 cm (Tomek Świtalski).

Boćkowska przeprowadza czytelnika przez historię mody w PRL, skupiając się na jej ikonach: Jadwidze Grabowskiej, Jerzym Antkowiaku, Modzie Polskiej, Barbarze Hoff, piśmie “Ty i ja” – prekursorze magazynów lifestyle’owych na świetnym poziomie graficznym. Sporo można się dowiedzieć o absurdach gospodarki planowej w PRL-u (z omijaniem jej raf i pokonywaniem piętrzących się trudności mistrzowsko sobie radziła Barbara Hoff). Na koniec autorka zabiera nas w podróż do Paryża (bez którego nie byłoby całej reszty) śladem Zygi Pianki, polskiego Żyda, twórcy marki Pierre d’Alby. A o co chodzi z wielbłądami wyjaśnia się na ostatnich stronach :-).

Kopalnia wiedzy o historii polskiej mody, bogata w anegdotki wiele mówiące o życiu w PRL – nie tylko dla osób siedzących w temacie. Właściwie nie interesuję się modą, a przeczytałam z przyjemnością.

[mo]

Margery Williams, Aksamitny Królik

Jak by to żartobliwie określiła I., zniżyłam się do pierwszego poziomu (czyli książek dla najmłodszych z młodych czytelników). A często warto. “Aksamitny Królik” to piękna, trochę baśniowa opowieść o tym, jak zabawki stają się prawdziwe. Bo – mówi Zamszowy Koń do Aksamitnego Królika – “Prawdziwy stajesz się dopiero wtedy, gdy już wykochano z ciebie większość sierści, gdy oczy ci wypadają i puszczają szwy, kiedy wyglądasz zupełnie żałośnie. Ale to jest bez znaczenia, bo skoro już jesteś Prawdziwy, to w oczach tego, kto cię kocha, nie możesz być brzydki”. I Aksamitny Królik, choć z początku zazdrości mechanicznym zabawkom, które zaprzątają całą uwagę Chłopca, w końcu tego losu doświadcza. Śpi z Chłopcem i spędza z nim długie, beztroskie godziny na zabawach w ogrodzie. Nie zauważa nawet, że jego futerko straciło blask, ogonek się naderwał, a różowy nosek wyblakł od częstych pocałunków. Jego szczęście mąci tylko spotkanie pewnego dnia w lesie żywych królików, które potrafią skakać i zapraszają go, żeby się z nimi pobawił, zanim odkryją, że nie ma tylnych łapek i… nie jest prawdziwy. Może jednak kiedyś będzie mu dane stać się prawdziwym w ten jeszcze bardziej prawdziwy sposób?

Ponadczasowy urok tej książki z pięknymi klasycznymi ilustracjami Williama Nicholsona docenią nie tylko dzieci.

[mo]

Film

Aby schronić się przed chłodem, a przy okazji poćwiczyć akomodację, niezrażony tragicznym odbiorem “Córek dancingu”, skoczyłem do kina na “Silent Twins”. W ostatnim rzędzie usiadłem. Na reklamach jeszcze nie wszystko widziałem, ale z biegiem czasu napisy stały się – może nie jak brzytwa, ale jednak – wyraźne. Przy okazji film, jako kalejdoskop gatunków, okazał się całkiem spoko. Jako dzieło obarczone treścią też. W sensie: tudzież

“Wielka woda”. Wymiękłem po trzech scenach serialu. Potem dobił mnie jeszcze wrocławocentryzm. Cóż, każda stolica musi mieć swój centryzm, a Wrocław jednak stolicą Śląska stoi. Co by nie mówić. W sensie cokolwiek. Ostatecznie serial okazał się fajny. Kwestię charakteryzacji Anny Dymnej pomińmy.

Podobno mają kręcić Pana Samochodzika. Wykoślawią (jak Niesamowity dwór (reż. Jan Kidawa), Praskie tajemnice (reż. Kazimierz Tarnas) oraz Latające machiny (reż. Janusz Kidawa)), spłycą (jak Kajka i Kokosza), czy staną na wysokości zadania (jak przy Templariuszach (reż. Hubert Drapella)? Swoją drogą ciekawostka jakich wiele: W Latających machinach wystąpiła Zaliczka (właściwie to Joanna Jędryka, ta która udzieliła głosu Karioce w Przygodach Tolka Banana) z Wyspy Złoczyńców (reż. Stanisław Jędryka).

[malkontent]

Posłowie

Posłowie znowu coś mataczyli.

(aktualny rekord redakcji w kostce Rubika: 50 sekund z hakiem)

Comments are closed.

Mission News Theme by Compete Themes.