Press "Enter" to skip to content

Lipiec 2022. Przecinek Przed, Że

Magazyn PRZECINEK, PRZED ŻE nr 2 lipiec 2022

POWSTAWAŁ NA OCZACH CZYTELNIKÓW

Wstęp

czyli najsampierw

Lipcowe wydanie naszego miesięcznika jest też Twoim wydaniem, Czytelniku. Ono – ostatecznie – rozgrywa się w Twojej głowie. W sensie: sercu. W Twoim Ty, czyli w osobistym JA.

* * *

Nie jesteśmy żadnymi ‘-istami’, ale podoba nam się trafność sformułowania, które stoi w wikipedycznym artykule o tak zwanym chrześcijańskim anarchizmie: Chrześcijańscy anarchiści potępiają państwo, identyfikując je z przemocą, kłamstwem i bałwochwalstwem.

* * *

Nie jesteśmy też kwiatami na żywopłocie. Żyjemy za żywopłotem. Za rogatkami. Chodzimy opłotkami. Te owce są zabłąkane. A może to owce z innej owczarni. Być może inna owczarnia jest (najzwyczajniej) owocem powstałej w diasporze (ale czy my jesteśmy emigrantami?) osobnej gałęzi sztuki.

outside of this society

* * *

Dlaczego audycja jazzowa w Radiu 357 nie nazywa się raczej The Cure of Jazz, skoro Kulą w Jazz albo Jazz is Cool jest za słabe?

* * *

Jak każde czasopismo moglibyśmy być tubą propagandową fal elektromagnetycznych.


Gwoli ścisłości

1.

Festiwal w Jarocinie. Film głosi, że po 1994 była przerwa aż do 2005 roku, kiedy to na fali popularności koncertów PRL (Punk Rock Later) odbył się “Jarocin PRL Festiwal”. Smutkiem napawa fakt przemilczenia tego, że w 2000 roku odbył się – w skali mikro, ale zawsze – Jarocin Start Festiwal. Jedno-cało-dzienny koncert na jarocińskim stadionie, który poza tym, że zapowiadał odrodzenie festiwalu (niestety, w 2001 imprezę odwołano w ostatniej chwili, ale proszę osądzić czy to porażka edycji z 2000 czy niedoszłej z 2001 roku), sam w sobie był wydarzeniem.

To takie lipcowe skojarzenie. Kiedyś Jarocin odbywał się w z początkiem sierpnia, ale w ten termin wstrzelił się Przystanek Woodstock, na swój sposób (przynajmniej z początku) kontynuujący linię ideową i (również zwłaszcza na początku) zapełniający powstałą lukę.

2.

Radio, którego już nie ma: Trójka (1962-2001). Dziwią się, którzy to czytają, a przecież radio legitymujące się tym obrazkiem:

nie jest i nigdy nie było tym radiem:

Podobnie też akcja “Ratujmy Panią Magdę” nigdy nie była akcją “Łapy Precz od Trójki”, mimo że wzięła sobie nasze hasło na swój sztandar.

3.

Ściśle rzecz biorąc, środa jest w środku. Już sama przecież nazwa na to wskazuje, a idąc kierunkiem poznawczego porządku do sedna, na tę istotę właśnie wpadamy. Przy okazji zauważmy, że sercem organizmu jest jego serce, a sercem osoby – jej najgłębsze JA (czy to prawda? to się jeszcze okaże). A tymczasem pytanie pozostaje otwarte: skąd ci biedni Słowianie już tysiąc lat temu wiedzieli, że kiedyś będzie obowiązywał pięciodniowy tydzień pracy? Choć podobno nie sami sobie to wszystko wymyślali.

Myśli Ciela

Dobra nowina. Obszedłem jezioro, więc jezioro zostało obeszłe. To słowo naprawdę istnieje, tyle że się skryło. Osobną gałąź żartu lingwistycznego na tym zbudowano i pilnie strzeżono, żeby nikt słowa na powrót nie odkrył. Osobna gałąź to już przyczynek do kultury, a ta jest “święta”. A jednak wyrwało się komuś słowo. Co teraz?

Spróbujmy sobie wyobrazić, że Jazz is cool. Że JAZZ FAJNY JEST. A może wyobraźmy sobie istnienie radia Jazzcool-tura. Odpowiedzmy sobie na pytanie, na jak wielkim piedestale stać musi artysta, czy to solistka Marylin Monroe, czy też cała grupa Pink Floyd, żeby wykręcanie mu nazwy nie było za mało pop-artowe, by było wystarczająco total-artowe.

Rafał Księżyk. Wywracanie kultury. Książka będąca meta-esejem. Zasłyszane.

Tymczasem kiedy w studiu innej radiostacji pojawiła się redaktorka naczelna, zrozumiałem dobitnie, że męskim jej odpowiednikiem jest redaktorek. Kulturka słowa.

Wpierwofobia. Nie ma jeszcze kuracji dedykowanych, ale podobno i to się jakoś leczy. Póki co raczej dla własnego i bliźnich spokoju jedynie, a nie z lęku przed więzieniem.

Fraszki, wiermsze i Nobliści

Deklinacja

Ta Tokarczuk
Ten Lem
Tej Tokarczuk
Tego Lema
Tej Tokarczuk
Temu Lemowi
Tą Tokarczuk
Tego Lema
Z tą Tokarczuk
Z tym Lemem
O tej Tokarczuk
O tym Lemie
Tokarczuk!
Lemie!

Orędzie lingwistyczne na Wielki Post 2023

…a zatem Dawid Podsiadło deklinuje się tak samo jak ksiądz Oko.


Tak że tak. Tak że ten. Tak że wiesz, nie.
Gdyby to było radio…
Wiadomo ->

Kącik geograficzny

Zielona Góra to drugie pod względem liczby mieszkańców miasto na Dolnym Śląsku, a dziesiąte na całym Śląsku. Króluje Wrocław. Gdyby podwoić liczbę mieszkańców Katowic, te byłyby tuż za Wrocławiem, mimo że faktem jest, że i tak są drugie. Próżno szukać Zielomej Góry w województwie dolnośląskim. Jest przecież stolicą lubuskiego. Nie ma w tym nic dziwnego. Drugim co do liczby mieszkańców miastem Górnego Śląska jest w końcu Ostrawa.

Historia filozofii

Filozof postśredniowieczny Pseudo-Kik wychodzi z założenia, że budulcem jest mgła. Odróżnia się ona od fizycznie pojętego gazu tym, że dotyczy również obszaru duchowego w znaczeniu zarówno ideowego (wyidealizowane abstrakty), jak i normalnie – przekładając na język nie nie tylko polski ale i współczesny – intencjonalnego. Wszystko można otoczyć mgłą, wszystko z mgły się wyłania i we mgle się kryje – oto podstawowy postulat Pseudo-Kika.

Miniatury polityczne

Odezwa polityczna: ocieplajmy domy nim nadejdzie zima (PMM). Czy wejście w zimę z rozgrzanymi domami ma w czymś pomóc i czy nie lepiej byłoby uszczelniać? I rezygnować z niepotrzebnych rzeczy. Na przykład z ocieplania domów przed zimą. Media przygotowują ludzi do kolejnego kryzysu i już dowiadujemy się, że klimatyzacja działa jak lodówka: w środku chłodzi, na zewnątrz grzeje.

Nikt nie jest winny inflacji. Jest niezawiniona przez nikogo w kraju (PMM). W ten sposób płynnie i jakże naturalnie przechodzimy do następnego kącika:

Miniatury fabularne

Autobiografia

Czyjaś. Albo Kasi N. (imiona i inicjały zostały sprytnie zmienione). Ona nie rozumiała muzyki klasycznej, poważnej i jazzu. Dopiero gdy wysłuchała kilku Modesta Musorgskiego dzieł realistycznych, pojęła, co zrozumieć miała (między innymi znalazła w przepastnych archiwach internetu zapisy dawnych trójkowych audycji Jana Webera “Reminiscencje muzyczne”). Ktoś potem odwdzięczył się (nie dla ironii) Musorgskiemu portretem plastycznym, malując jego muzykalną duszę. Miles Davis przemówił znad szafy. Kasia, gdy zrozumiała, że muzyka poważna wcale nie jest poważna (w jej mniemaniu jest ilustracyjna) została ambitną kompozytorką muzyki współczesnej. Ale co to za współczesność, jeśli już na starcie, przed startem, z założenia i w istocie swej cały ów realizm jest przeszłością.

Kariera Hipolita

Tak się złożyło, że młody Hipolit brał udział w tak zwanym młynie – tańcu, a raczej ociężałym biegu spoconego tłumku wokół wyimaginowanej osi, którą stanowiła niesprecyzowana bliżej para: dwaj chłopcy OBURĄCZ i na krzyż złapani za ręce kręcili się z szaleńczą prędkością wokół tej samej osi, jak Helena w Ogniem i mieczem. Wypatrzył Hipolita reżyser castingowy. Zbierał ekipę statystów do powtórnej ekranizacji Potopu, co będą biegać wokół kamery, robiąc wrażenie tłumu. Sam Potop będzie zreinterpretowany. Na nowo odczytany. Wręcz sparafrazowany. Hipolit zrobi furorę.


Triada Zbigniewa Rokity. Malarz Seba

Film

Misja Rolanda Joffé i Milczenie Martina Scorsese to jest jeden film, tyle że z dwóch bloków się składa. Dla mnie jeden bez drugiego nie istnieje. Oglądając, zwróćcie uwagę, jak różne mogą być relacje na linii człowiek/naród/społeczeństwo – państwo. Kto po czyjej stronie stoi, kto za kogo odda życie? Dla kogo wiara to hobby a dla kogo tożsamość? (z osobistych notatek prof. Ziemowita Ukleji)

Książka

Norman Lewis, Głosy starego morza. W poszukiwaniu starej Hiszpanii

Świetna! Jeszcze lepsza, niż się spodziewałam. Reportaż, w którym literackość wysuwa się na pierwszy plan. W rezultacie otrzymujemy kawałek dobrej literatury, której nie powstydziłby się znakomity powieściopisarz. Norman Lewis, zmęczony wojną Brytyjczyk szuka spokoju na hiszpańskim wybrzeżu. Świadomie wybiera “koniec świata”, izolowaną, zamieszkałą przez zabobonnych rybaków wioskę Farol. Panujące w niej stosunki mają w sobie coś przedwiecznego, archetypowego. Przybysz stopniowo zyskuje zaufanie zamkniętej społeczności. Poznaje lokalne zwyczaje, pomaga w rachunkach (może wydać się niewiarygodne że w Farol ekspedienci nie umieli dodawać), bierze udział w połowach. A przede wszystkim portretuje ginący świat z jego niepowtarzalnym kolorytem. Konserwatywna, niechętna zmianom, przeciwna wszelkiej ostentacji społeczność rybaków ugina się pod argumentami byłego mafiosa Mugi, który postanowił zrobić biznes na turystyce – i zgadza się na wybetonowanie nabrzeża. Ta zmiana, nieodwracalnie niszcząca surowe piękno krajobrazu, zapoczątkuje lawinę, której nie będzie już dało się powstrzymać. Pomimo udzielającej się czytelnikowi nostalgii za “utraconą Hiszpanią”, książka obfituje w zabawne obserwacje, wynikające z interakcji miejscowych z turystami, ale nie tylko (bardzo humorystyczny jest wątek tuszy Sa Cordovesy – kobiety-instytucji, do której zupełnie nie pasuje słowo prostytutka). A fani kryminałów znajdą tu co najmniej jeden mroczny wątek kryminalny. Wspaniała, uniwersalna historia, którą czyta się trochę jak przypowieść. Nieprzypadkowo porównywana do “Stu lat samotności”.

[mo]

Tomasz Jastrun, Dom pisarzy w czasach zarazy. Iwicka 8A

Fascynująca, bogata faktograficznie książka, w której historia uwikłania pisarzy w stalinizm przeplata się z historią domu przy Iwickiej 8A w Warszawie i dziecięcymi wspomnieniami autora – syna poetów Mieczysława Jastruna i Mieczysławy Buczkówny. Budowa domu na Iwickiej była prawie ukończona, gdy zaczęła się druga wojna światowa – kładziono właśnie ostatni strop, kiedy nadleciały niemieckie samoloty. Ocalały budynek po wojnie władze przeznaczyły na dom dla pisarzy. Nie była to prestiżowa lokalizacja: otaczało go szczere pole i morze ruin, do centrum daleko, nie docierał tu żaden publiczny transport. Dla dziecka był to jednak fascynujący świat. Chłopięce wspomnienia Jastruna mają intensywne barwy i zapachy. Pisarz wspomina dozorcę Badowskiego, jego konia i drewniany wóz, podwórkowe zabawy, pierwszy telewizor, zasypianie przy szumie zagłuszarek RWE. Pamięta detale, jak choćby odgłosy, które słyszało się w mieszkaniu: od szczekania psów, syren fabrycznych po kaszel Mariana Brandysa, czy stuk maszyn do pisania (bardzo ciekawe były losy jednej z nich, odziedziczonego po ojcu continentala). Na Iwickiej poza rodziną autora mieszkali m.in. Paweł Hertz, Bohdan Czeszko, Seweryn Pollak, Juliusz Żuławski, Artur Sandauer, Marian i Kazimierz Brandysowie. I chociaż są oni głównymi bohaterami książki Jastruna, to pisze on o całym środowisku literackim tamtych czasów. Książka i dołączony do niej aneks z wywiadami i relacjami, jest próbą odpowiedzi na pytanie, jak to się stało, że nawet wybitni twórcy dali się tak zmanipulować i zawłaszczyć w służbie ideologii. Autor rezygnuje z łatwej oceny, stara się zrozumieć postawy uwiedzionych przez komunizm pisarzy, tym bardziej, że jednym z nich był jego ojciec. Arcyciekawe.

[mo]

Wojciech Górecki, Planeta Kaukaz

Wypożyczona dawno temu w nadziei, że przeczytam porządną reporterską książkę o Gruzji (Wojciecha Góreckiego rekomendował wycieczce znakomity pilot Jacek z Bałut). Tymczasem “Planeta Kaukaz” akurat wcale nie jest o Gruzji, tylko o Kaukazie Północnym. Ale ani trochę nie żałuję, że ją przeczytałam (pochłonęłam przecież niemal wszystkie książki Hugo-Badera o Rosji). 

Kaukaz Północny – ta “zagmatwana mozaika ludów, kultur, języków i religii”, oglądana oczyma Góreckiego (który na Kaukazie zjadł zęby – przenośnie! :), jest krainą prawdziwie niezwykłą i fascynującą. Reporter przedstawia czytelnikowi najważniejsze grupy etniczne, zamieszkujące rosyjskie republiki kaukaskie (ich granice niejednokrotnie przebiegają absurdalnie), pisze o niełatwej historii regionu, porównywanego często do wielkiego tygla lub beczki prochu i o tym, jak brutalnie został zdominowany przez matuszkę Rosiję. Jest tu mnóstwo kapitalnych opowieści, celnych obserwacji i cała galeria nietuzinkowych, oryginalnych postaci. 

Poznajemy geologa – specjalistę od Elbrusa, jednocześnie zafascynowanego okultyzmem i wiedzą tajemną; kałmuckiego prezydenta Kirsana Ilmużynowa, autora książek ezoterycznych, opowiadającego publicznie o swoim spotkaniu z kosmitami; Lecha Wozniaka z Machaczkały, przywódcę lokalnej bohemy, nieświadomego, że “zachowuje się jak kolonista w podbitym kraju” i licznych strażników pamięci, historyków swoich nacji, żyjących mrzonkami o narodowym odrodzeniu i dominacji w republice i całym regionie. Razem z Góreckim zdezelowanym autobusem przekraczamy granicę między Krajem Stawropolskim a Dagestanem, odwiedzamy niedostępny Hinalug, w którym dzieją się rzeczy, nie dające się racjonalnie wytłumaczyć, próbujemy zrozumieć gwałtowną i anarchiczną naturę Czeczenów, którzy nad wszystko przedkładają swoje umiłowanie wolności. 

I wiele więcej wątków i historii udało się autorowi zawrzeć w tej niepokaźnych rozmiarów książce, wydanej po raz pierwszy w 2002 roku. Czyta się to znakomicie, co w dużej mierze jest zasługą świetnego stylu Góreckiego: oszczędnego, precyzyjnego, zahaczającego niekiedy o rejestry prozy poetyckiej (“Niebo było ciemnoperłowe, gęste, wilgotne, nabite elektrycznością. Potem stopniowo rzedło, nabierając jednocześnie puszystości.”). Warto!

[mo]

Jeszcze jedno wspomnienie Henia Brzózki. Malarz Seba

Debata. Czy potrzebujemy kultury barbarzyńców?

Zrzut miesiąca

nie wykluczając

Posłowie

No ale co poradzić, skoro w szkole zamiast nauki w najlepszym razie uprawia się zaledwie nauczanie, zazwyczaj i tak będące listkiem figowym dla indoktrynacji ideologicznej zgodnej z aktualnie obowiązującą linią partii. I tylko niektóre partie próbują się z tym kryć.

Lubię patrzeć, jak się saduceusze napieprzają z faryzeuszami. Nie lubię, jak mnie pytają, po której jestem stronie.
(nie ja, Dzieła zebrane, t. 4, s. 342)

Nie uchwyciłem tej chwili, gdy mnie od świata odcięli
(Mury, Konstadinos Kawafis)

Comments are closed.

Mission News Theme by Compete Themes.